psychole

Ostatnio dużo chodzę. Czasami spaceruję, zależy od dnia. Zawzięłam się, że w sierpniu będę robiła co najmniej 10 tysięcy kroków dziennie, a umówmy się, nie mam tak dużego mieszkania, żeby to wychodzić między biurkiem a lodówką. No to łażę po okolicy jakiś 7-10 km, ale raz zapuściłam się do Łazienek pooglądać zwierzaki. Wiewiórki ganiały się jak nienormalne, nawet jakiś paw się trafił. Kaczki to standard i oczywiście łabędzie. Łabędzie są przereklamowane. Znaczy z daleka to może nawet się jakoś prezentują, ale jak dla mnie to są psychole. Taka dzika wersja gęsi. Gęsi też są nienormalne. Robią hałas o nic. Jedne i drugie mają jakieś takie szaleństwo w oczach.

No i jak patrzyłam jak ten ptaszor pływał sobie przy brzegu, kątem oka zauważyłam, że coś się w trawie poruszyło. Szczur. Bydlak jakiś spasiony. Wielkości standardowego kanałowego szczura. Miałam kiedyś szczura, wiec sam widok mnie nie rusza, ale jak do wszystkiego co dzikie, się nie zbliżam. Ja patrzę, a nagle łabądź przyspieszył i próbował go dziabnąć. Normalnie go przyatakował. No i powiedzcie, że nie psychol.

Tak że ten, uważajcie na łabędzie.

komary

Gdzieś w połowie zimy myślałam, że zepsułam okno w pokoju w którym śpię. Okna mają jakieś 30 lat i jak zamykałam to coś trzasnęło. Jakby się coś złamało. Jako że środek zimy, to już nie otwierałam, bo bałam się, że zostanę z takim otwartym na stałe. Miałam zająć się tym na wiosnę, jak ciepłej będzie i zastał mnie sierpień.

Tak się składa, że zepsuło się skrzydło z moskitierą. I pewnie czekałabym z tym do przyszłego roku, ale komarów się naleciało w chuj do pokoju i nie dość że mnie podziałały to jeszcze mi bzyczały nad uchem. Okna nie zamknę, bo się uduszę. Pałka się przegła. O 2:30 w nocy najpierw urządziłam krwawe polowanie, a potem wzięłam byka za rogi, czy raczej okno za klamkę i spróbowałam otworzyć. Wiedziałam, że ryzykuję że zostanę z otwartym na stałe oknem, ale tak mnie te komary zapieniły, że byłam gotowa zaryzykować. No i okazało się, że okno się otworzyło. Uratowana!

I tak muszę tym oknom przegląd zrobić, bo zawsze jest szansa, że kiedyś któregoś nie zamknę, a od balkonowych drzwi wieje chłodem w zimie. Na wszystko przyjdzie czas.

Przy okazji przypomniała mi się bardzo stara piosenka “Pierdolone muchy i komary jebane” ;)